Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/734

Ta strona została przepisana.

Zażywszy nieco wczasu i przyodziawszy się w podarowane im szaty, wyjechali z gospodarzem swym na małą przejażdżkę po mieście. Gdy godzina obiadowa nadeszła, w towarzystwie wielu dostojnych obywateli do uczty zasiedli.
Nazajutrz, podniósłszy się o świcie, ujrzeli na miejscu swoich zmęczonych rumaków trzy piękne konie, a obok tyleż podjezdków dla służby. Saladyn na ten widok zwrócił się do swoich towarzyszy i rzekł:
— Przysięgam na Boga, żem nigdy bardziej dwornego rycerza nie spotkał. Gdyby królowie chrześcijańscy umieli tak po królewsku postępować, jak ten rycerz po rycersku, zaiste sułtan Babilonu im ani ich wojskom oprzećby się nie był w stanie.
Poczem wsiedli wszyscy na koń i odjechali po serdecznem pożegnaniu. Aliści uprzejmość pana Torello nie skończyła się z tą chwilą. Gospodarz wraz z liczną kompanją za miasto ich odprowadził. Saladyn, aczkolwiek ciężko mu było z tak zacnym mężem się rozstawać, poprosił pana Torello, aby już do domu powracał. Torello odparł:
— Jeśli życzycie sobie, panowie, tego, abyśmy się już rozstali, gotów jestem do woli waszej się zastosować. Pierwej jednak powiem wam jedną rzecz: Nie wiem, kim jesteście i wbrew waszej woli nigdy nie będę próbował dowiedzieć się o tem. Nie wmówicie we mnie jednakoż tego, że kupcami jesteście. A teraz Bogu was polecam!
Saladyn, który właśnie z całą kompanją pana Torella się pożegnał, rzekł, zwracając się do niego:
— Kto to może wiedzieć, panie! Może zdołamy pokazać wam kiedyś nieco naszego towaru i przekonać was o prawdzie słów naszych; teraz zasię żegnamy was i również panu Bogu polecamy.
Saladyn po tem pożegnaniu ruszył wraz z towarzyszami swymi w dalszą drogę. Sułtan uczynił w duszy ślub, że jeśli w zbliżającej się wojnie nie zginie, będzie się starał uczcić pana Torello nie mniej godnie, jak przez niego był uczczony.
Długo rozmawiał jeszcze ze swymi towarzyszami o panu Torello i jego żonie i ustawicznie najgorętsze pochwały jego gościnności oddawał. Następnie zasię, wszystkie ziemie zachodnie zjeździwszy, powrócił z towarzyszami swymi do Aleksandrji i, sił nieprzyjacielskich dostatecznie świadomy, do obrony swego kraju gotować się począł.
Pan Torello, powróciwszy do Pawji, myślał jeszcze długo nad tem, kim