Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/737

Ta strona została przepisana.

— Bóg nadarza mi sposobność okazania temu mężowi, jak dobrze jego gościnność pamiętam.
Poczem, nie mówiąc już ani słowa, polecił znieść mnóstwo szat swoich do jednej komnaty. Wprowadził do niej pana Torella i rzekł:
— Zobacz, chrześcijaninie, czy nie masz między temi sukniami takiej, którejbyś już gdzieś nie widział?
Pan Torello jął przeglądać suknie i spostrzegł te, które żona jego kiedyś Saladynowi ofiarowała. Nie wierząc jednak, aby to te same być mogły, odparł:
— Wszystkie te suknie są mi nieznane. Tylko dwie podobne są do szat, w które niegdyś odziałem trzech kupców, goszczących wówczas w moim domu.
Usłyszawszy te słowa, Saladyn nie zdołał się już dłużej powstrzymać, jeno rzucił mu się w objęcia, wołając:
— Jesteś tedy panem Torello d’Istria. Czyli nie widzisz we mnie jednego z trzech kupców, których żona twoja szatami obdarowała? Teraz nadszedł czas, abyś uwierzył w towary moje. Obiecywałem ci to przy rozstaniu i, na Boga, obecnie obietnicy dotrzymać pragnę.
Usłyszawszy te słowa, pan Torello uradował się niezmiernie, a równocześnie i zawstydził się nieco. Uradował się, że miał zaszczyt tak potężnego gościa przyjmować, a zawstydził, zważywszy, jak ubogiem było to przyjęcie w stosunku do godności sułtana.
Aliści Saladyn, przerywając bieg jego myśli, rzekł:
— Ponieważ Bóg mi was zesłał, panie Torello, wiedzcie tedy, iż nie ja, ale wy tutaj panem jesteście.
Rzekłszy te słowa, wśród objawów radości najwyższej kazał go w książęce szaty przybrać, dał mu przodek przed wszystkimi wasalami swymi, obsypał go w przytomności innych gorącemi pochwałami i oznajmił, iż każdy pod grozą utraty łaski sułtańskiej ma czcić pana Torello nie mniej, niż jego osobę.
Wszyscy byli temu rozkazowi posłuszni. Najgorliwiej jednak uczcili pana Torello owi dwaj panowie, których niegdyś rycerz lombardzki wraz z Saladynem w domu swoim gościł.
Świetność dworu sułtańskiego oderwała na pewien czas myśli pana Torello od Lombardji, tem bardziej, iż szlachcic był prawie upewniony, że listy jego do celu dojść muszą. Tymczasem zaszła wielce niespodziewana okoliczność. W obozie, a raczej w wojsku chrześcijańskiem znajdował się pewien rycerz prowansalski, imieniem Torel de Dignes, który umarł i pogrzebiony został właśnie w dniu, gdy Saladyn Krzyżowców otoczył. Podobieństwo nazwiska wszyst-