i zaręczył, że jeśli to uczyni, to on, sułtan, na oznaczony termin do Pawji go dostawi.
Pan Torello zaufał słowom Saladyna. Wiedząc, że podobne czarodziejskie sztuczki już nieraz się zdarzały, pokrzepił się na duchu i jął nalegać na sułtana, aby mu słowa dotrzymał. Saladyn rozkazał jednemu ze swych czarowników, którego sztukę już nieraz wypróbował, znaleźć środek przeniesienia pana Torello do Pawji w ciągu jednej nocy.
Czarownik odparł, że chętnie to uczyni, ale że przedtem musi uśpić pana Torella, dla jego własnego dobra.
Saladyn takie przyrzeczenie otrzymawszy, powrócił do pana Torello i znalazł go gotowym na wszystko, rycerz nasz bowiem postanowił albo do Pawji przed upływem oznaczonego czasu przybyć, albo też zejść z tego świata.
Saladyn, uspokoiwszy go nieco, rzekł w te słowa:
— Widzę, panie Torello, że miłujecie czule żonę swoją i obawiacie się, aby jej ktoś w stadło nie pojął. Bóg widzi, że nie mogę was ganić za to, ze wszystkich bowiem kobiet, jakie kiedykolwiek widziałem, ona wydaje mi się największej pochwały godną ze względu na przyrodzenie swoje i obyczaje, że już nie wspomnę o piękności, która nietrwałym jest kwiatem.
Wierę, o wiele milejby mi było, gdybyście, skoro was los tu już przywiódł, czas, jaki wam jeszcze do życia pozostaje, w mojem państwie, wspólnie ze mną i w równym memu stanowi stanie przeżyli. Skoro mi jednak Bóg tej łaski dozwolić nie chciał i skoro postanowiliście umrzeć, albo też w oznaczonym terminie w Pawji stanąć, to pragnąłbym był przynajmniej wcześniej uznać o tem.
Byłbym wówczas w możności odesłania was do ojczyzny z czcią, osobie waszej przyzwoitą. Aliści dzisiaj nie ma już po temu sposobu ani czasu, odeślę was zatem tak, jak na to okoliczności pozwalają.
— Mój władco — odparł na to pan Torello, — słowa tutaj są całkiem zbyteczne, bowiem czyny wasze dowiodły mi już dostatecznie waszej dla mnie życzliwości, na którą przecie żadną miarą nie zasłużyłem.
Choćbyście mnie tedy o łasce waszej nie zapewniali, będę o niej wiedział i pamiętał, aż do kresu ziemskich dni moich. Teraz zasię gorąco was proszę i błagam, abyście raczyli pospieszyć się z odesłaniem mnie do Pawji, jutro bowiem przypada ostatni dzień oznaczonego przeze mnie żonie mej terminu.
Saladyn, upewniwszy go, że najmniejsza zwłoka nie zajdzie, pożegnał go czule i odszedł.
Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/739
Ta strona została przepisana.