Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/743

Ta strona została przepisana.

Tym, którzy się pytali, opat opowiadał, że jest to Saracen, wysłany w poselstwie przez sułtana do króla Francji. Posadzono tedy pana Torello przy stole naprzeciwko małżonki. Rycerz nasz przyglądał się z rozkoszą licom damy, na których ciężkie strapienie się malowało.
I ona także spojrzała na niego kilkakroć, nie poznając go jednak, bowiem długa broda, strój obcy, całkiem jego pozór zmieniły, a do tego przekonana była przecież o jego śmierci.
Pan Torello pomyślał, że nastał czas poddania żony próbie. Zdjął tedy pierścień, dany mu przy pożegnaniu, przywołał pazia i rzekł:
— Oświadcz oblubienicy ode mnie, iż w ojczyźnie mojej leży to w obyczaju, że gdy cudzoziemiec w ślubnej uczcie udział bierze, narzeczona na dowód, że przytomność jego jest mu miła, przysyła mu pełny puhar wina, w którym uprzednio usta umoczyła. Cudzoziemiec wypija nieco wina, nakrywa puhar i odsyła go narzeczonej, która resztę wypija. Paź powtórzył te słowa oblubienicy i wkrótce z puharem powrócił.
Wówczas pan Torello, wziąwszy pierścień swej żony do ust, niepostrzeżenie, w trakcie picia wina, wpuścił go do puharu, który potem znów damie odesłał.
Dama, chcąc cudzoziemskiemu obyczajowi zadosyć uczynić, odkryła puhar, podniosła go do ust i wówczas na dnie pierścień ujrzała. Nie mówiąc ni słowa, przyglądać mu się poczęła. Wreszcie poznała, iż jest to pierścień, mężowi przy pożegnaniu darowany. Chwyciła go tedy w rękę, spojrzała bystro na rzekomego cudzoziemca i, poznawszy go nagle, porwała się z miejsca, jakby obłądem rażona, przewróciła stół, stojący przed nią i krzyknęła:
— To on, to mój mąż, na Boga, to pan Torello.
Poczem rzuciła się ku niemu, nie bacząc na nic, ani na nikogo. Padła mu w ramiona i tak silnie chwyciła go w objęcia, że ani słowami, ani siłą oderwać jej od niego nie można było, dopóki sam pan Torello nie począł błagać, aby się nieco pomiarkowała. Teraz dopiero posypały się pozdrowienia, podziękowania i okrzyki podziwu. Pan Torello poprosił przytomnych, aby się uciszyli. Uczyniono tej prośbie zadość. Wówczas nasz rycerz opowiedział obecnym o wszystkiem, co mu się od dnia odjazdu przytrafiło i zakończył prośbą, zwróconą do oblubieńca, aby mu tego nie wziął za złe, iż damę, którą on chciał za żonę pojąć, biorąc go za umarłego, teraz jako żonę swoją odbierze. Oblubieniec, jakkolwiek strapiony bardzo, przemógł się i odrzekł przyjaźnie, że pan Torello ma do własności swojej całkowite prawo.