Gdy się usiądzie na ławce przed starym, feluzańskim klasztorem, widzi się w dole, między ramami cyprysów, Florencję, podobną zaiste do gwiazdy, jaką była w czasach Odrodzenia. Po drugiej stronie wzgórza rozciąga się cudowna dolina, gdzie bieleją, ocienione cyprysami, stare mury. Jest to willa „Podere della Fonte“, w której, zgodnie z podaniem, Boccaccio miał umieścić swoje towarzystwo z „Dekamerona“. Wielki symbol zawiera się w tej nazwie „Moc źródeł“, bowiem mocą źródła dla przyszłych wieków literatury włoskiej, wyzwolonej z powijaków średniowiecza, stać się miały niefrasobliwe gawędy messera Giovanni Boccaccia z Certaldo. W willi „Podere delle fonte“ umarła komedja boska, a narodziła się ludzka. Nie wyskoczyła odrazu na świat, jak Minerwa z głowy Jowisza, bowiem nieukształtowana, gruba materja istniała już przed nią, tak jak istniały też w łonie społeczeństwa średniowiecznego zarodki przyszłych, renesansowych poglądów. Niespokojny i niesforny duch świecki podniósł we Włoszech głowę wcześniej, niż gdzieindziej i wcześniej także na półwyspie Apenińskim zbladły cienie w świątyni Wenery. Zresztą trzeba tutaj przypomnieć, że „Danse macabre“, ten straszliwy twór fantazji średniowiecznej, mniej przypadł do gustu Włochom, niż innym narodom i że święty Franciszek, nakazujący w swoich „Fioretti“ radosną pogodę duszy, nie mógł być wielkim przyjacielem okropnych wizyj piekielnych. Oczywiście, średniowiecze we Włoszech, jak zresztą wszędzie, było epoką tragiczną. Oczy, zmęczone długim płaczem, zapatrzyły się w anielskie wizje, aby poprzez piekło ziemskie śledzić