Filomena (cofa się w głąb domu). Milczałbyś stary grzeszniku!
Nunzia (do Santuzzy, głośno). A teraz mów nareszcie! — Co się stało z moim synem?
Santuzza. Nie krzyczcież tak, matko Nunzio!
Pippuzza (wchodzi z ulicy po prawej, niesie kosz na ramieniu — krzyczy): Jaja! Świeże jaja! — Kto kupi? — Kto chce jaj świeżych? (do Nunzii) Matko Nunzio, kupicie?
Nunzia. Po trzy za dwa soldy. — Jak nie chcesz, to nie. — Patrzaj! i tak mam więcej, niż mi potrzeba, (wskazuje na stół).
Pippuzza. O nie! — Wolę sama zjeść, a nie sprzedam za tanio. — Mam dzieci w domu, to zjedzą; — będą przynajmniej wiedziały, że dziś Wielkanoc (chce odejść).
Brasi. Więc matka Nunzia także dziś do spowiedzi nie poszła?
Nunzia (nie zważając na niego — do Pippuzzy). No, niech będzie! Tylko dlatego, że dziś Wielkanoc dam po soldzie za jajko! Wezmę dwanaście, ale jedno musisz mi dodać do tuzina. — Połóż mi
Strona:PL Giovanni Verga - Rycerskość wieśniacza.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.