Strona:PL Giovanni Verga - Rycerskość wieśniacza.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

Nunzia. Ha!... Co ci przyszło do głowy?
Santuzza (zasłaniając twarz fartuszkiem, wybucha płaczem). Ach, matko Nunzio!...
Nunzia (zaniepokojona): Lola!... — kuma, Alfia żona!...
Santuzza. A cóż ja mam robić z sobą, gdy mnie Turiddu opuści?
Nunzia. Boże mój! Boże mój! Ja nieszczęśliwa! ja... Ale co ty mi tu opowiadasz?! — To przecież być nie może! — Tak! Ty mylisz się; — z pewnością! — Kum Alfio myli się także... a... tutaj tylu jest, co noszą bersaglierskie, czerwone czapki...
Santuzza. Nie, nie! — Kum Alfio się nie myli. — To on był! — To był Turiddu!
Nunzia. Skąd wiesz?
Santuzza. Ja wiem!... — Turiddu kochał Lolę oddawna.
Nunzia. Ah! ba!... — Ale potem, gdy powrócił z wojska i zastał ją już jako zamężną kobietę, jako żonę Alfia... wtedy pogodził się z losem.
Santuzza. Ale ona się nie pogodziła!
Nunzia. Ona!? — A ty skąd wiesz o tem?
Santuzza, Ha! — I dobrze wiem! — Czyż