głowie»... a mówił tak szczerze na pozór...
Boże mój! Jakże to możliwe, by człowiek miał w duszy zdradę judaszową, a w twarzy spokój, i dobroć, i szczerość! Potem przyszła sąsiadka, by odebrać przędzę, którąm jej uprzędła, i ta mi rzekła, iż widziała Turidda, na naszej ulicy, przed drzwiami Loli!...
Nunzia (przeżegnawszy się). I pocóż ty mi to mówisz dziś, w dniu tak uroczystym i świętym?
Santuzza. Ach matko Nunzio! Dla mnie dzień dzisiejszy, to dzień nieszczęścia!
Nunzia. Wiesz ty co? — Idź do kościoła, rzuć się krzyżem i módl się!
Santuzza. Nie!... Do kościoła ja nie pójdę, matko! Ja nie mogę tam pójść!
Nunzia. (kładąc chustkę na głowę). Boże mój! Ależ ja się na mszę dzisiaj spóźnię przez to!
Santuzza. Idźcie. A ja tymczasem pilnować będę waszego kramu. Nie bójcie się. Nic wam nie zginie.
Nunzia. Ale co ty będziesz tu robić?
Santuzza. Czy ja wiem?... — Czekać
Strona:PL Giovanni Verga - Rycerskość wieśniacza.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.