Strona:PL Giovanni Verga - Rycerskość wieśniacza.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

Santuzza. Czekam na ciebie.
Turiddu. Gdzie jest matka?
Santuzza. W kościele.
Turiddu. Tak? A czemuż ty nie idziesz na mszę?
Santuzza. Nie! — Ja nie pójdę do kościoła!
Turiddu. W niedzielę Wielkanocną!?
Santuzza. Ty wiesz, że mnie nie wolno wejść do kościoła!
Turiddu. A więc pocóżeś tu przyszła?
Santuzza. Aby z tobą się rozmówić.
Turiddu. Tu, na ulicy?
Santuzza. A dlaczegóżby nie?
Turiddu. Ludzie na nas patrzą...
Santuzza. I cóż z tego?
Turiddu. Co tobie jest?
Santuzza. Powiedz mi... — skąd wracasz?
Turiddu. Oho! — Co to ma znaczyć?
Santuzza. Gdzieś był dziś w nocy?
Turiddu (gwałtownie). Ah! — Czy ja mam ci się tłómaczyć gdzie byłem?!
Santuzza. Dlaczego się unosisz? — Czyż nie możesz mi powiedzieć gdzieś noc spędził?
Turiddu. Byłem w Francofonte.