Strona:PL Giovanni Verga - Rycerskość wieśniacza.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

każdym kroku? — Czyż ja już twoim niewolnikiem jestem?
Santuzza. Nie Turiddu! Ty jesteś panem swej woli i moim panem. Życie mi możesz odebrać, jeśli tylko zechcesz, a ja ci to życie oddam spokojna, jak jagnię, i ręce twe będę całować z wdzięczności, jak pies.
Turiddu. A więc?
Santuzza. Ale czy ty nie widzisz, że Lola ma jedno tylko na celu, — dąży tylko do tego, by moja dusza poszła w potępienie....
Turiddu. Zostaw Lolę w spokoju!
Santuzza. A ona? Czemuż ona mnie spokoju nie daje? Czemuż mi ciebie chce porwać?! — Ja przecież po za tobą nic nie mam na świecie!
Turiddu. Ty się mylisz.
Santuzza. Nie! Ja się nie mylę! Tyś ją kochał jeszcze wtedy, nim cię wzięli do wojska!
Turiddu. Stare dzieje! A teraz Lola ma męża i swój dom.
Santuzza. Ale cóż ciebie to obchodzi! Ty ją kochasz zawsze, choć ona ma męża... — a ona... — z zazdrości kradnie mi