pokazać, że panujesz nademną, że ja nie mam już żadnej woli, jak mały dzieciak.
Santuzza. Cóż mnie i ciebie świat może obchodzić? Nie odchodź, bo ja zginę z bólu i rozpaczy!
Turiddu (wydzierając się jej). Dosyć! Ostatni raz ci mówię! Dosyć!
Santuzza. Turiddu! Na rany Chrystusowe cię zaklinam! Na tego Chrystusa, który w tej chwili ukazuje się w poświęconej Hostji, błagam cię, nie opuszczaj mnie dla Loli!
Turiddu odchodzi.
Santuzza (krzyczy) Odszedł! (w szalonym gniewie, groźnie wybucha): Krwawą będziemy święcić Wielkanoc!
Alfio wchodzi szybko z ulicy po prawej.
Santuzza (stoi w pośrodku sceny). Alfio! — Bóg cię tu przysłał!
Alfio. Czy msza się dawno zaczęła?
Santuzza. Spóźniliście się. — Ale wasza żona was zastępuje. — A z nią jest Turiddu. — Razem weszli.