Strona:PL Giovanni Verga - Rycerskość wieśniacza.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

wyżej i wyżej, przysłaniają nieprzenikliwym całunem promienną tarczę słońca, w ponure zwoje tulą błękit nieba, sięgają po zenit, i staczają się znów ku dołowi, i czynią nad ziemią kopułę ponurą i ciemną, świecącą się bronzowym odbłyskiem.
Wiatr rośnie i wzmaga się.
Huk grzmotu odzywa się w dali.
Widać zygzaki piorunów przecinające przestrzeń.
Gromy coraz potężniej wstrząsają powietrzem; błyskawice stają się oślepiające; ulewa szumi, spadając nieprzerwaną strugą; grad tłucze dojrzałe, ciężkie kłosy zbóż, — zbija kwiaty, — zdziera liście z drzew, unoszone wichrem w szalony taniec.
Pioruny biją.
Burza niesie pożary, zniszczenie, klęskę.
Wreszcie rozwścieczone żywioły wyładowały swą siłę.
Przychodzi i na nie omdlenie i wyczerpanie.
Coraz słabszy i dalszy huk grzmotów; coraz bledsze światło błyskawic; coraz