Nunzia. Cóż się znowu stało?
Turiddu (chcąc panować nad sobą). Nic matko! — Ja tylko muszę iść... niedaleko... Ważna, pilna sprawa. — Musi tak być! — Nic nie poradzę! — Daj mi tylko klucz od małej furtki, abym mógł przejść przez winnicę, tamtędy bliżej... — A teraz pocałuj mnie matko. — Tak samo jak wtedy, kiedym szedł do wojska, a tyś myślała, że już nie wrócę... Pocałuj, bo... bo... bo dziś Wielkanoc.
Nunzia. Ale co to znaczy?
Turiddu. Nic, mc... Ja tylko... za dużo wina wypiłem... Przejdę się trochę... To mnie wytrzeźwi... A jeżeli... — to zaopiekuj się Santą, bo ona nikogo nie ma na świecie... Pamiętaj matko! matko! (wchodzi do szynkowni).
Nunzia zdziwiona. Lola wzruszona i przerażona. Kamilla nasłuchuje w dal. Filomena stoi w drzwiach swego domu. Brasi pod okapem kuźni.