Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.2 206.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

tak zwane „małe“ czyli półzegarza, pokazujące nie 24, ale 12 godzin. Jakoż uchwała sejmowa w Voluminach legum, mówiąc o godzinie, w której szynki powinny być w nocy zamykane, uwzględnia obydwa rodzaje zegarów: „U szynkarzów picia żadnego najdalej do godziny ósmej na półzegarzu“, a na całym zegarze do czwartej w noc żaden szynkować nie ma. Te półzegarza przedstawiały już sposób liczenia godzin dzisiejszy i regulowane były podług wschodu i zachodu słońca południka miejscowego. Książeczki do tego wydali matematycy owocześni: Żórawski i Gostumiowski, a potem przy kalendarzach zaczęto drukować odpowiednie tabele. Kurantem nazywano w Polsce zegar grający. O takim pisze Krasicki w „Satyrach“:

„Bije zegar kuranty a misterne flety
Co kwadrans, co godzina dudlą menuety.“

O zegarach i zegarkach w XVIII wieku pomieścił cały rozdział ks. Jędrzej Kitowicz w „Opisie obyczajów i zwyczajów za Augusta III“ w t. IV, str. 59 wydania z r. 1855. Cofając się w przeszłość, domyślać się musimy, iż gdy nie znano zegarów, dzielono zapewne czas tak, jak to czynią dotąd ci wieśniacy, którzy zegarów nie mają a znają tylko: wschód i zachód słońca zimowy i letni, południe, północ, śniadanie, podobiadek, podwieczorek i wieczerzę, pianie kura: pierwsze, drugie i trzecie. W dzień miarkowano się po cieniu, w nocy po gwiazdach. Duchowni dzielili dobę podług obowiązków kościelnych, więc na godziny tercyalne, nieszporne i t. d. W statucie Wiślickim jest rozporządzenie, że sądy mają trwać do południa czyli do godziny 9-ej. Trzeba więc z tego wnosić, iż w wieku XIV Polacy tak liczyli godziny, że południe zawsze wypadało o godzinie 9-ej. Przypuszczając, iż doba musiała się już wówczas dzielić jak dzisiaj na godzin 24, wypadnie, że zaczynano liczyć godziny od 3-ej rano, czyli mniej więcej od wschodu słońca w dniu najdłuższym, i pory, w której pracowici rolnicy budzą się do pracy przez rok cały. Znajduje to uzasadnienie w regułach niektórych zakonów, w których założyciele polecają obiadować także o godz. 9-ej (obecna 12-ta), więc w czasie zenitu słonecznego. Dawniej cała społeczność polska a dziś jeszcze lud wiejski przyjmuje o tej porze główny dzienny posiłek.

Golcz, pewien gatunek płótna, jak to widzimy ze Statutu Herburta, nakazującego, aby „płótno wszelakie, a mianowicie płótno golcz, było na wielkie łokcie przedawane.“

Gołąbska konfederacja w r. 1672 była związkiem stronnictwa szlacheckiego, uformowanym ku obronie króla Michała Korybuta, przeciwko t. zw. malkontentom, którzy chcieli go albo zdetronizować, albo nakłonić do abdykacyi dobrowolnej, żeby na tronie osadzić hr. Saint-Paul de Longueville, księcia krwi królewskiej, Francuza. Rewolucyjny ten zamiar magnatów polskich ujawnił się dość wyraźnie na drugim sejmie owego roku, zaczętym d. 18 maja a zerwanym d. 30 czerwca. Zaraz też d. 26 maja Krzysztof Żegocki, od roku biskup chełmski a dawniej żołnierz i wojewoda inowrocławski, zaproponował Wielkopolanom na ich sesyi prowincjonalnej zawiązanie generalnej konfederacyi z niezwłocznem powołaniem pospolitego ruszenia dla odparcia zewnętrznego nieprzyjaciela, t. j. Turka i wewnętrznych wichrzycieli, t. j. malkontentów-magnatów. Pospolite ruszenie zbierało się pod miasteczkiem Gołębiem (w Lubelskiem) w październiku, a tymczasem Kamieniec podolski poddał się już potędze tureckiej, której zagony posuwały się aż pod Zamość. Roztrząsanie aktu konfederacyi zakończono 16 października, 17-go nastąpił wymarsz, a 20-go zatoczono obóz generalny pod Lublinem, gdzie też zakończyła się akcja wojenna. Chociaż bowiem liczba pospolitego ruszenia zwiększała się z dniem każdym nadciągającymi z róż-