Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.3 015.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

skiej.” Od tejże nazwy poszło i nazwanie karazją sukmany krakowskiej, ciemnej barwy, z suto wyszywaną peleryną. Klonowicz pisze w XVI w.: „Wnet będzie flis u swoich w sukmanie swej nowej — karazyjowej.“ Po trzech wiekach lud nosi jeszcze karazje w tych stronach, z których najwięcej werbuje się flisów do żeglugi na Wiśle, a znana piosenka krakowska opisuje karazję „wyszywaną pętliczkami, kółeczkami“ i t. d.

Karbacz i Korbacz, z turec. kyrbacz. Muchliński objaśnia, że u Turków znaczy rzemień ze skóry albo suchej żyły wołu i wielbląda, używany do bicia niewolników i bydła. Do języka polskiego przeszedł głównie w znaczeniu bykowca, jak to widzimy z fraszki Wacł. Potockiego:

Jam korbacz, kto mnie nie zna, com cielęta płodził.
A skoro mię z tej pracy rzeźnik wyswobodził,
Muszę znowu te, które już wyrosły z pęta,
Ćwiczyć, żeby nie były cielęta chłopięta.

Karbona, karbonka lub skarbona — skarbonka, puszka kościelna do zbierania jałmużny i ofiar na cele pobożne.

Karbowy, gospodarz gumienny, zwany także w różnych okolicach karbownikiem, gumiennym lub włodarzem, który rejestr na karbach utrzymuje. Każdy karbowy miewał dawniej laskę czworokanciastą, aby na czterech jej bokach mógł karbić czyli zacinać karby. Laskę taką zwano „karbem“ lub „karbą“. „Karbnikiem“ (carbarius) nazywano urzędnika żupnego, a „karbarją“ — żupę solną. Wyrazy te, jak twierdzi Karłowicz, pochodzą w średniowiecznej łacinie z języka polskiego.

Karczma. Już za doby piastowskiej karczmy pospolite były po wsiach i miasteczkach polskich, jako gospody dla podróżnych i miejsca do narad i biesiad miejscowej ludności. W czasach, gdy kościoły były rzadko po kraju rozsiane, ludność, przybywająca w dnie świąteczne zdaleka, musiała mieć przy kościele dach gościnny na popas, sami więc proboszcze starali się o to, aby w pobliżu świątyni była obszerna gospoda. Statut kazimierzowy z roku 1347 zapowiada, aby karczmarzom nikt gwałtów czynić nie śmiał. Prawo z r. 1433 stanowiło, iż „karczmarze, którzy nie mają, ani orzą łanów całych, ani połowice, wolni są od podymnego, a jeżeli łany mają, płacić winni. W r. 1447 postanowiono, iż karczmarze pół-grzywną karani być mają, którzyby drobnych pieniędzy brać nie chcieli. Ustawa zaś z r. 1505 orzekła, iż w karczmę nikt intromisyi dać nie ma, wyjąwszy gdyby inszej majętności nie było. Kronikarze polscy powtarzają podanie, że po śmierci Bolesława Chrobrego, w żadnej karczmie przez cały rok nie grano. W w. XIII biskupi polscy zakazywali duchownym uczęszczania do karczem, wyjąwszy okoliczność podróży i zaproszenia przez poważną osobę. Jan Grot, biskup krakowski, obostrzył w r. 1331 karę pieniężną na księży, uczęszczających do karczem, ustanowioną przez jego poprzednika Nankera. Biskupi kujawscy zabraniali duchownym, utrzymującym (w wieku XIV i XV) gospody przy swoich kościołach, aby osobiście niemi zarządzali lub przez scholarów sprzedawali w nich napoje i pożywienie. (Jeszcze w pierwszej połowie XIX w. wiele probostw w naszym kraju miało własne gospody przy kościołach, a dotąd w Tyrolu trzymają duchowni przy probostwach gospody, gdzie biedni dostają darmo gościnę i posiłek, a bogatsi tyle mogą kupić sobie trunku, o ile to trzeźwości nie zagraża). Średniowieczni biskupi polscy zakazywali, ażeby sędziowie duchowni, zwłaszcza dziekani miejscy nie odprawiali w gospodach sądów kościelnych i nie brali udziału w zawieraniu tam małżeństw, jak to się działo głównie w djecezyi krakowskiej. Ten ostatni zakaz odsłania nam starożytność istniejącego dotąd zwyczaju ludowego wstępowania weselników po ślubie kościelnym na parogodzinną biesiadę