Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.3 122.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

kształcają i mnożą takty kujawiaka do nieskończoności, przyozdabiając je dodatkami. Trafiają się nawet tacy improwizatorowie wiejscy, którzy tworzą coraz nowe melodje do tego tańca pełne ducha i charakteru. Józef Bliziński.

Kukiełka, kukła, bułeczka, gniotka, podług Karłowicza pochodzi od wyrazu kukła, lalka, małe bowiem bułeczki miano robić na wzór lalek dziecinnych. Karłowicz twierdzi, że Niemcy i Litwini wyraz ten niewątpliwie od nas wzięli, podobnie jak Nowogrecy i Turcy od innych Słowian.

Kulawka, kielich bez nogi dlatego, żeby go nie można było postawić, zwany był kulawką.

Kulbaka, z tureckiego kaltak, łęk u siodła i siodło tatarskie całe z drzewa. Muchliński powiada, że Polacy, przemieniając t na b, utworzyli wyraz kulbaka. Wyraz ten używano częściej w liczbie mnogiej niż pojedyńczej; w starej np. gramatyce Ursinusa powiedziano: „Clitellae, siodło ośle, niektórzy zowią kulbaki“. W „Regulamenie exercerunku Kawaleryi narodowej z r. 1786“ czytamy: „Kulbaka powinna leżeć w mierze na koniu, ani nadto wprzód, ani nadto w tył.“ Ob. artykuł: siodło.

Kulig. Była to zabawa zapewne tak dawna, jak dawno zasiały się gęściej dwory i dworki szlacheckie na równinach Wielko i Małopolski. Sama nazwa kulik, kulig, powstała już przed kilku wiekami i nie jest zupełnie łatwą do wyjaśnienia. Jedni sądzili, że pochodzi od wyrazu kul, kulig, znaczącego snop czegoś a w danym razie kompanję zebranych na zabawę sąsiadów. Inni wywodzą od czeskiego wyrazu koleg czyli krążek, a inni znowu twierdzą, że początek nazwie dała „kula“ czyli „krzywuła“, t. j. laska zakrzywiona, jaką obsyłano niegdyś od domu do domu, zwołując wiece powiatowe, a może w danym wypadku, jako hasło do kuligu. Ludwik Klermont, sekretarz królowej „Marysieńki“, opisuje nam szlichtadę, która odbyła się w Warszawie d. 20 stycznia 1695 r. Zaproszone na nią znakomite osoby zjechały się najprzód do pałacu Daniłowiczów (w którym później mieściła się bibljoteka Załuskich). O godz. 3-ej z południa trębacze dali sygnał i cały imponująco wspaniały orszak wyruszył w następnym porządku: Najprzód jechało 24 Tatarów konno ze służby królewicza Jakóba. Za nimi 10 sań czworokonnych, zaprzężonych w szydło, wiozło muzykę, na każdych saniach inną. Na jednych więc jechali żydzi z cymbałami, na drugich ukraińcy z teorbanami, to znowu janczarowie, trębacze, fajfry i inni zebrani z różnych dworów magnackich, z których wówczas każdy utrzymywał nadworną kapelę. Za tą tak różnorodną orkiestrą jechało na ćwierć mili długim korowodem 107 sań zaproszonych gości. Ekwipaże te, okryte perskimi kobiercami, lamparciemi i sobolemi futrami, zaprzężone były w cugi strojne w pióra, czuby, kokardy i kutasy. Na każdych saniach jechało po kilka osób obojej płci a około sań młodzież dworska konno. Trudno było dać któremukolwiek z tych ekwipażów pierwszeństwo, bo wszystkie celowały doborem koni, drogością futer i liberją hajduków. Na końcu były sanki w kształcie pegaza z 8-miu młodzieńcami, którzy rozrzucali wiersze ułożone już dawniej przez Ustrzyckiego i Chrościńskiego. Zamykał tę paradę oddział drabantów. Wszyscy goście zajechali najprzód do dworu Sapieżyńskiego, potem do księżny Radziwiłłowej, siostry króla Sobieskiego, następnie do wojewody Potockiego, do młodego księcia Lubomirskiego, do pana kasztelana lubelskiego i do Ujazdowa. Gdzie tylko przybyli, zaraz staropolskim zwyczajem gospodarz oddawał im klucz od piwnicy, a gospodyni od śpiżarni, gdzie każdemu z gości wolno było raczyć się przygotowanymi przysmakami