Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.3 288.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

jabłonie (Liber benefic. Długosza). Stare grusze służyły zwyczajnie za znaki graniczne (Rzyszczewskiego Cod. dypl. t. II, 445). W tychże czasach weszło w zwyczaj szczepienie winnic, którym przepowiadano świetną przyszłość, nie oceniając należycie warunków klimatycznych. Gdy te, które zaprowadził w Czechach mąż wnuczki Kazimierza Wiel., cesarz Karol IV, przyjęły się szczęśliwie, przypuszczano, że Polska od czasów Kazimierza Wiel. stanie się nietylko „murowanym“, lecz i winogradowym krajem. We wszystkich zakątkach ówczesnej Polski: na Śląsku, około Pyzdr, Kalisza, Torunia, Uniejowa, Melsztyna, Wyszogrodu, Sandomierza, sadzono szczepy winne. Ślady piastowskich i jagiellońskich winnic przechowały się do naszych czasów w nazwach miejscowości. W samem Królestwie Pols. mamy 7 wsi z nazwą Winiary, 5 wsi z nazwą Winnica, oraz Winna, Winna góra, Winne, Winiarki, Winniczka i Winniki. Kto uprawą wina parać się nie chciał, pracował w gęstych onego czasu chmielnikach, około rośliny piwnej. W rozkosznych sadach między Wisłą i Odrą kwitnęły róże po dwa razy do roku (Sommersberg t. II, str. 93). Tłustą ziemię proszowską ceniono później nad bryłki ziemi świętej (Sarnicki Descriptio Pol.). Winnice są w Poznaniu 1493 r. i w Sandomierzu. Zważano na gatunki drzew przy szkodzie zrobionej. Np. w r. 1460 wymienione są: brzosty, dęby, wierzby, lipy, olsze, jabłonie i „osicza“. W XV w. wymieniane są także: morele, brzoskwinie, czereśnie i orzechy. Przechadzki po ogrodzie były po wszystkie czasy ulubione. Nastanie wiosna z powabem wonnych róż i fijołków — pisze Pawiński o młodym Zygmuncie I — królewicz idzie napawać się zapachem kwiatów do „zagrody“ czyli do ogrodu królewskiego. Łukasz Górnicki opowiada w połowie XVI w., że „jedni do J. M. księdza biskupa, drudzy do ogroda na przechadzkę poszli“. Przez wirydarze (z łac. viridis, zielony) rozumiano ogródki kwiatowe, w których zwykle rosły: majeran, bazylika, szałwja, ruta, fijołki, gwoździki, lilje, róże, kosaciec, boże drzewko, rozmaryn, lawenda, krokosz, szpikanarda i inne. O ogródku takim mówi Zimorowicz: „Wirydarz pięknemi usadzony zioły“. Później ustąpiły wirydarze okazałym ogrodom kwiatowym z włoska „dziardynami“ nazywanym, w których u możnych pielęgnowano zagraniczne kosztowne kwiaty: imperjały, tulipany (tulibami hiszpańskimi także zwane), narcyzy czyli hjacynty włoskie, grandile albo imperjały indyjskie, nieśmiertelniki, konsolidy i aloesy z Frankfurtu lub Gdańska sprowadzane. Przy brzegu na sadzawkach ogrodowych stały łódki do pływania a na drzewach porobione były klatki z pręcia, jak domki, w których mieściło się ptactwo rozliczne ku śpiewaniu. Pod drzewami chowano inne ptactwo ku wygodzie, np.: kuropatwy, przepiórki, bażanty. Między drzewa napuszczano zajączków, królików, sarn, jelonków, „na któreby patrząc, ludzie mieli swe lubowanie“. Tu bywał dom sadownika, czyli, jak dziś mówimy, ogrodnika, składający się jak wszystkie dawne chaty polskie z sieni, izby i komory. W Łobzowie za Stefana Batorego w ogrodzie nowo uporządkowanym r. 1585 przy pałacu królewskim znajdowały się szczepy i śliwy, przy wirydarzu była przygródka podniesiona z darniów, uczyniona ku siedzeniu ludziom, a w tyle tej przygródki, prawie przeciw słońca, nasadzone drzewa, albo macie winne, któreby rozpięte chłód czyniły. Sadzono drzewa rozkoszne: bobkowe, winne, cyprys, jabłoń, gruszki i inne. Od południa i zachodu ogród był „zatworzony“ i drzewem zasadzony, gdyż od tych stron „wiatry pochmurne i niezdrowe wiały“. Z drugiej strony pałacu była sadzawka a w koło niej stały lipy. Do pracy w ogrodzie łobzowskim za Batorego było dodanych sadownikowi ośmiu „zagro-