Strona:PL Goethe - Cierpienia młodego Wertera.djvu/121

Ta strona została przepisana.
8 stycznia 1772.

Straszni to zaiste ludzie, wkładający całą duszę w ceremonjał i wysilający się całymi latami na to, by posunąć się o jedno bodaj miejsce wyżej przy stole. Nie brak im wcale innego zajęcia, przeciwnie, mnóstwo rzeczy zalega właśnie dlatego, że drobnostkowe utarczki nie pozwalają im jąć się spraw ważnych. W zeszłym tygodniu przez głupi zatarg w sprawie jazdy sankami[1], cała przyjemność poszła na marne.
Naiwni to ludzie, nie zdają sobie bowiem sprawy z tego, że w istocie rzeczy pierwsze miejsce nie ma żadnego znaczenia, gdyż ten, kto je zajmuje, rzadko odgrywa główną rolę! Iluż królów podlega władzy ministrów, a jak często minister pełni wolę swego sekretarza! Któż jest w takim razie pierwszym? Ten, wydaje mi się, kto przeniknie innych i przemocą, czy chytrością umie użyć ich namiętności i sił do spełnienia swych zamierzeń.

20 stycznia.

Piszę do pani, droga Loto[2], w małej karczemce wiejskiej, dokąd zapędziła mnie burza. Odkąd przebywam w tej smętnej norze, D...[3], pośród ludzi tak całkiem obcych memu sercu, nie miałem chwili, by mi dusza się nie rwała do skreślenia do pani słów paru. I tutaj byłaś pani pierwszą myślą moją, w tej chałupce, samotnej i ciasnej, gdzie siedzę i patrzę na śnieg, smagający szyby małego okienka. Gdym jeno wszedł, przypomniałem sobie twą postać i duszę twą Loto z taką gorącą czcią! Boże mocny! To pierwsza szczęsna chwila! O, czemuż mnie nie widzisz, droga moja, ogarnionego tym wirem! Umysł mój marnieje, nie miałem ni na moment pełni odczuwania, ani jednej szczęsnej godziny! Nic! Nic!

  1. Zatarg o to, kto ze względu na swe stanowisko urzędowe, pierwszy puści się sankami.
  2. Jest to drugi list do Loty (porównaj list z 26 lipca w części I.).
  3. W liście z 20 lipca znaczy Werter tę miejscowość: ***.