tchnąłeś we wszystko, coś stworzył wokół, siłę leczniczą i ukojną, których nam tak bardzo i tak ciągle potrzeba? Ojcze nieznany! Ojcze, któryś mieszkał zawsze w duszy mojej, a teraz jeno odwróciłeś odemnie oblicze[1]... zawołaj mnie, każ mi przyjść do siebie! Nie milcz dłużej, milczenia bowiem twojego nie usłyszy dusza moja i nie wstrzyma się. Czyżby człowiek-ojciec mógł trwać dalej w gniewie, gdyby mu rzucił się na szyję niespodzianie przybyły syn i zawołał: — Wróciłem ojcze mój![2]. Nie gniewaj się, że przerwałem wędrówkę, w której dłużej wytrwać miałem wedle woli twojej[3]. Świat jest cały jednaki, wszędzie jest praca, trud i nagroda, zapłata i radość, ale cóż mi z tego? Dobrze mi tam, gdzie ty jesteś i w obliczności twojej chcę cierpieć i radować się... Czyż ty, drogi ojcze niebieski, mógłbyś odprawić z niczem syna swego?
Wilhelmie! Człowiek, o którym ci pisałem, ów szczęśliwy biedak, był pisarzem u ojca Loty, zapałał ku niej namiętnością, ukrywał to, potem wyznał, został wydalony ze służby i oszalał. Zrozumiesz pewnie, jakich uczuć doznawałem, kiedy mi Albert historję tę opowiadał z takim spokojem, z jakim ty zapewne odczytasz te moje słowa.
Posłuchaj... Ze mną już, widzisz, koniec, nie zniosę tego dłużej! Dzisiaj siedziałem przy niej..., a ona grała na fortepianie różne melodje z nieopisanym wyrazem... Siostra jej ubierała na mych kolanach lalkę. Oczy me napełnione
- ↑ Porównaj Psalmy Dawida: »Nie zakrywajże oblicza twego od sługi swego, bom jest w utrapieniu«. (Ps. 69, w. 17).
- ↑ Porównaj przypowieść o synu marnotrawnym (Ewangelja św. Łukasza, Rozdział 15).
- ↑ Myśl o samobójstwie, która wracała już kilkakrotnie, tu krystalizuje się prawie w zamiar. Przed wykonaniem jej, pragnie jednak Werter uzasadnić ją sobie teoretycznie. Czyni to w tym liście, oraz w liście z 15 listopada.