Szybki byłeś, jak jeleń Morarze na wzgórzu, straszliwy, jak ognie nocne na niebie. Gniew twój się miotał, jak burza, miecz twój w walce był, jako błyskawica ponad rozłogiem. Głos twój huczał, by strumień wezbrany po skałach, jak grzmot po roztoczach gór w dali. Iluż padło od siły ramienia twojego? Pożarł ich płomień gniewu twego, Morarze. A kiedy wracałeś z boju, jakże spokojne było twe lico? Oblicze twe, jako słońce po burzy, jako księżyc w beztoniach nocy, dusza twa spokojna była niby jezioro, kiedy położy się wiatr i uciszy.
Ciasnem jest teraz twoje mieszkanie, ciemność w grodzisku zalega. Trzech kroków starczy, by zmierzyć twój grób, o bohaterze, któryś tak wielkim był pierwej. Cztery kamienie u szczytu omszałe, oto jedyna po tobie pamiątka! Drzewo bezlistne, wysoka trawa wiatrem kładziona na ziemi, oto wszystko, co strzelcowi wskazuje, gdzie grób mocarnego Morara. Nie masz matki, by płakała twej straty, na twym grobie łez nie roni dziewczyna miłosnych. Zmarła ta, która dała ci życie, poległa wielka córka Morglana.
Kimże jest ów mąż na kiju wsparty? Czyjąż to głowę okrywa wieku siwizna, czyjeż oczy czerwone od łez? To ojciec twój, o Morarze, ojciec, który nie miał innego syna prócz ciebie[1]. Usłyszał o twojej sławie wojennej, dowiedział się, iluś położył wrogów... zaprawdę wie on o sławie twojej, rycerzu, a nie wie o ranach twoich, Morarze! Płacz syna, ojcze Morara, ale syn twój ciebie nie słyszy. Głębokim snem są ujęci pomarli, nisko na piasku złożone ich głowy. Nigdy nie da on baczenia na głos twój sędziwy, nie zbudzi go twoje starcze wołanie. O, kiedyż znijdzie w ciemnicy grobów poranek i kiedyż zatętni zmarłym rozkaz: wstań!
Zdobywco mocarzy i wodzu, żegnam cię, najszlachetniejszy wśród ludzi! Nigdy nie ujrzą cię pola, nigdy ponury las nie rozbłyśnie migotem twego oręża. Nie zostawiłeś syna, ale pieśń przekaże potomnym twe imię, dowiedzą
- ↑ Morar, brat Minony, był jedynym synem Tormana.