Strona:PL Goethe - Cierpienia młodego Wertera.djvu/178

Ta strona została przepisana.

ty zniknąć mogła? Wszakże... istniejemy!... Zniknąć? Cóż to znaczy? Słowo to jeno, puste słowo... i nie czuję go sercem mojem!... Umrzeć, być zakopanym w zimnej ziemi, w ciasnym, ciemnym grobie?... Miałem przyjaciółkę, opiekowała się mną w dziecięcych latach, gdy byłem tak bezsilny[1]. Umarła, odprowadziłem na cmentarz jej zwłoki. Stałem nad grobem, gdy spuszczono trumnę, słyszałem szelest wyciąganych z pod niej sznurów, potem padać zaczęły grudki, bębniąc straszliwie po trumnie, potem waliła się z łoskotem ziemia coraz wyżej, wyżej, aż grób zasypano. Upadłem na kolana obok mogiły wzruszony, przejęty, strwożony, wzburzony duchowo... ale nie mogłem tego pojąć, nie mogłem zrozumieć, że ze mną będzie to samo... Śmierć? Grób? Nie... nie rozumiem tych słów!
O, przebacz mi, przebacz, co się stało wczoraj! Powinno to było stać się ostatnią chwilą mego życia. O, ty anielska istoto! Po raz pierwszy, bez wątpienia po raz pierwszy uczułem rozkosz w najtajniejszych. głębiach mej duszy! — Kocha mnie! Kocha! — snuło mi się. Pali mi jeszcze dotąd wargi święty żar, bijący z ust twoich, płomienną rozkoszą przeniknione jest serce moje. Przebacz mi! Przebacz! Wiedziałem, że mnie kochasz, poznałem to po pierwszym zaraz pełnem duszy spojrzeniu twojem, po uścisku ręki. Ale gdym się oddalił, a za powrotem zastałem Alberta u twego boku, popadłem znowu w niepokój i zwątpienie.

Czy pamiętasz kwiaty, przysłane wówczas, kiedy z powodu obecności różnych niemiłych ludzi nie mogłaś zamienić ze mną słowa, ni uścisku dłoni?[2]. Przez pół nocy klęczałem przed temi kwiatami, bo były mi rękojmią twej miłości. Ale... ach... uczucie to rozprószyło się zwolna, jak ulata z duszy wiernego poczucie łaski Boga, której mu z całą niebiańską dobrocią użyczono w świętym widzialnym znaku[3].

  1. Porównaj list z 17. maja 1771.
  2. O tym szczególe wpierw Werter nie wspominał.
  3. W Komunji św.