Strona:PL Goethe - Cierpienia młodego Wertera.djvu/29

Ta strona została skorygowana.

wań literackich, wspólne uwielbienie Klopstocka dokonywa reszty. Werter staje się niewolnikiem uczucia. Wszystko traci w jego oczach wartość. »Niech sobie słońce, księżyc i gwiazdy robią, co chcą, nie wiem, czy dzień jasny, czy noc na ziemi, a świat cały znikł z mej świadomości«[1]. Wraz z miłością przychodzi uspokojenie wewnętrzne ducha, odczucie szczęścia domowego życia. Stroi Werter postać Loty we wszystkie blaski i światła, jakie w duszy jego tliły, — barwy tęcz i kwiatów śle w swej wyobraźni ku niej, zdobi ją niemi, i uwielbia ten ideał przez siebie stworzony, to uosobienie wszystkich swych sił żywotnych, uosobienie miłości. Uwielbia ją tak, że nietylko ona wydaje mu się bóstwem niesłychanem, lecz nawet wszystko to zyskuje na wartości, z czem Lota się zetknie lub na co popatrzy. On sam zyskuje w oczach swych na wartości, gdy wierzy, że Lota go kocha. Gdy nie może z nią mówić, jej widzieć, wysyła służącego, aby jej wzrok na nim spoczął, by miał kogoś lub coś koło siebie, na co ona dziś patrzyła. Gdy Lota powiedziała: »szkoda, iż Pan mej matki nie znałeś« — Werter woła ze zwykłą sobie przesadą: »Nikt nie wyrzekł o mnie szczytniejszego, dumniejszego słowa«[2]. Przytem miłość Wertera jest sentymentalna, łzawa, bardzo łatwo porusza się do łez na samo wspomnienie drogich mu chwil.

Wogóle Werterem rządzi wszechwładnie upodobanie chwili. Jakkolwiek zdaje sobie sprawę z konieczności takiego a nie innego postanowienia, — nie jest w mocy wykonać powziętej decyzji. Przysięgi i przyrzeczenia łamie niemal w chwili ich powzięcia — nie umie walczyć z swemi namiętnościami. Zanim jeszcze proces walki się rozpoczął, już go Werter przegrał — już gaśnie w jego duszy powzięty zamiar, lub też robi to, czego przysięgał zaniechać. Przysięga

  1. Str. 26.
  2. Str. 61.