Strona:PL Goethe - Cierpienia młodego Wertera.djvu/94

Ta strona została przepisana.

mego przedmiotu. Wydaje mi się, że gdybym miał glinę, czy wosk, zdolny byłbym kształt ten wydobyć. Wezmę się do gliny, jeśli stan ten potrwa dłużej i będę lepił, choćby z całej roboty miał powstać jeno placek.
Trzy razy rozpoczynałem portret Loty i nie udało się, co mnie tem bardziej martwi, że do niedawna z wielkiem powodzeniem oddawałem podobieństwo. Narysowałem ostatecznie jej sylwetkę i poprzestaję na tem.

26 lipca.

Dobrze, droga Loto, wszystko załatwię i uczynię, co tylko chcesz, dawaj mi zleceń jak najwięcej. O jedno cię tylko proszę, oto nie zasypuj piaskiem atramentu na karteczkach, jakie mi posyłasz. Dzisiaj przywarłem ustami do twego pisma i teraz zgrzyta mi piasek w zębach[1].

26 lipca.

Nieraz postanawiałem już nie widywać jej tak często. Ale jakże trudno dotrzymać? Codziennie ulegam pokusie i codziennie przyrzekam święcie, że jutro się nie pokażę. Kiedy zaś nadejdzie owo jutro, jawi się nagle nieodzowna konieczność, i nim się spostrzegę, jestem znów u niej. Zdarza się, że ona powiada wieczorem: — Wszakże się zobaczymy jutro! — I jakże mogę nie iść? Albo znowu da mi jakieś zlecenie i wydaje mi się, że wypada wywiązać się zeń osobiście. Czasem także pogoda zbyt piękna, by siedzieć w domu, idę tedy do Wahlheimu. Ale wówczas znajduję się tylko o pół godziny drogi od niej... otacza mnie już jej atmosfera... przeto... niema rady... i oto już wkraczam w bramę leśniczówki. Babka opowiadała mi bajkę o magnetycznej górze. Gdy się okręt znalazł w jej pobliżu, nagle tracił wszystkie żelazne części, i gwoździe i śruby pędziły

  1. Jedyny to w I. części list do Loty (dodany zresztą dopiero w drugiej redakcji).