Ta strona została uwierzytelniona.
BALLADA
Wejdź do nas, staruszku, w podwórzec zamkowy,
Spoczynek potrzebny dla siwéj twéj głowy,
Chwileczki nie żałuj nam czasu.
Mateczka się modli, a ojciec na łowy
Wyruszył ze służbą do lasu.
Zaspiewaj bajeczkę nam jednę i drugą,
My bajki lubimy namiętnie,
I bardzo spiewaka czekamy już długo —
A dzieci słuchają tak chętnie.
- ↑ Pierwsze trzy wiersze tłómaczone swobodnie; zresztą wiernie. Miara złożona z 4 stóp amfibrachicznych brzmi w polskim języku wspanialéj, niż jedenastozgłoskowy jambus. Goethe w przypisku do téj prześlicznéj i jedynéj w swoim rodzaju ballady, z któréj zamierzał nawet zrobić operę, powiada: „Ballada powyższa nie będąc wcale mistyczną, ma w sobie coś tajemniczego. Nieraz przy jéj wygłoszeniu uważałem, że nawet bardzo światłe osoby nie odrazu pochwyciły jéj wątek. Ponieważ nic już w niéj dla jasności zmienić nie mogę, przeto przedstawię ją w prozaicznym zarysie:
- Dwóch chłopczyków w zamku, otoczonym lasem, korzystając z nieobecności ojca, który poszedł na łowy, i matki, która się modli, zaprasza do zamku spiewaka.
- Stary bard odrazu zaczyna spiewać swą opowieść. Pewien hrabia, w chwili, gdy nieprzyjaciele zamek jego zdobywają, uchodzi, zakopawszy skarby, unosząc pod płaszczem córeczkę.
- Idzie w świat jako biedny spiewak. Dziecię, cenny ciężar, podrasta.
- Mijają lata, co widać po szarzejącym się płaszczu. Córka wyrosła na piękną dziewoję.
- Nadjeżdża książę. Zamiast dać dzieweczce żądaną jałmużnę, prosi o jéj rękę i otrzymuje ją.
- Zaślubiona niechętnie opuszcza ojca; on sam się tuła po świecie. Tu wypada spiewak z roli. To on sam jest tym ojcem. Zaczyna mówić w pierwszéj osobie, jak córce i wnuczkom w myśli błogosławił.
- Gdy błogosławi dzieci, domyślamy się, że spiewak jest nietylko owym hrabią, o którym pieśń wspominała, ale że jest ojcem Hrabiny, dziadkiem dzieci słuchających i teściem polującego Hrabiego. Unosi nas miła nadzieja — ale wkrótce ogarnia nas lęk. Dumny, pyszny i gwałtowny ojciec wraca. Oburzony na żebraka, który śmiał wśliznąć się w jego dom, każe go wtrącić do turmy. Dzieci przerażone; matka nadbiega i wstawia się za spiewakiem.
- Słudzy nie śmieją dotknąć starca. Matka i dzieci błagają; książę zaciął się w gniewie (w teatrze byłby to ładny obraz), wreszcie wybucha długo tłumioném rozdrażnieniem. W poczuciu swego starożytnego, rycerskiego pochodzenia, żałował skrycie, że ożenił się z córką żebraka.
- Wyrzuty pełne pogardy dla żony i dzieci.
- Starzec zabiera głos i oznajmia, że jest ojcem i dziadkiem a przytém dawnym panem zamku, którego rodzina teraźniejszego właściciela wypędziła.
- Wszystko się wyjaśnia. Zaburzenia przeciw królowi, któremu Hrabia był wiernym, spowodowały jego wygnanie. Teraz z powrotem króla i wierni wracają do swych praw i posiadłości. Hrabia przebacza — wszystko kończy się szczęśliwie.