Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/104

Ta strona została przepisana.
44.

Nic nie pomogła zbroia Korbanowi,
Ani Halemu szyszak znamienity:
Obu od szyie tak ciął ku brzuchowi,
Że dusza zaraz wypadła z ielity.
Z zawoiem łeb zdiął Alimansorowi,
Machomet poległ na wylot przebity.
Nakoniec y sam Cyrkaszczyk się boi,
Gdzie poyźrzy, widzi iako Dudon broi.

45.

Zgrzyta zębami Argant rozgniewany,
Zastanawiał się, lecz czasem uchodził;
W tem iakoś przypadł mało spodziewany,
Y pod zbroię go koncerzem ugodził;
Utopił go w niem, a od oney rany
Dudon iuż więcey po świecie nie chodził.
Ległeś, niestetyż! rycerzu wybrany
Y uiął cię sen twardy, nieprzespany.[1]

46.

Trzykroć się wspierał y podnosił oczy,
Chcąc co słonecznych zachwycić promieni,
Trzykroć upadał; pierwszey zbywa mocy,
Polega, blednie y wszystek się mieni.
Nakoniec oczy, ciężkiey pełne nocy.
Zawarł y poszedł do podziemnych cieni.
A Argant, skoro tę robotę sprawił.
Biegł wciąż y nic się nad trupem nie bawił.

  1. I uiął cię sen twardy, nieprzespany,
    porównaj Jana Kochanowskiego Treny:
    Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany. (Tren VII)