W Damaszku w ten czas bogatym panował
Hidraot, sławny czarnoksiężnik stary,
Który się w czarach z młodych lat uchował
Y dyabłom zawżdy oddawał ofiary,
Ale daremnie. Nie wypraktykował,
Nie zgadły końca oney woyny czary:
Omylili go y dyabli zaklęci,
Y w charaktery poryte pieczęci.
Ten tak rozumiał [ale ludzkie zdanie
Nie raz błądziło y nie raz chybiało]
Że mieli bitwę przegrać chrześcianie,
Iako mu niebo przyobiecywało,
Y że egypskie możne woysko na nie
Przyść y na głowę porazić ich miało;
Radby, z obietnic swego czarnoksięstwa,
Był uczestnikiem onego zwycięstwa.
Lecz, iż o męstwie naszych trzymał siła,
Bał się w swych ludziach iakiey wielkiey szkody,
Chciałby, żeby się ich potężna siła
Przez wnętrzne pierwey zmnieyszyła niezgody:
Takby się potym snadniey obaliła
Przez iego y przez egypskie narody.
Tey myśli szatan postrzegł nieżyczliwy
Y barziey umysł podżegał złośliwy.