Bogini z morskich zrodzona powodzi
Nie iest tak stroyna, nie tak urodziwa:
Warkocz ma złoty, co czasem przechodzi
Blaskiem przez rąbek, czasem się odkrywa —
Tak więc, kiedy się niebo wypogodzi
To się z obłoku potrosze dobywa,
To z niego — wszystko wyszedszy — możnieyszy
Słońce ma promień y dzień śle iaśnieyszy.
Włos z przyrodzenia ukędzierzawiony.
Puszczony na wiatr, w pierścienie się wiie,
Wzrok sam w swe oczy wszytek zgromadzony,
Y skarb miłości y swóy własny kryie.
Twarz miała, iako kiedy kto gładzony
Rumianą różą słoniowy ząb zmyie
Ust — iako godne — nigdy nie pochwalem[1]:
Przechodzą piękne rubiny z koralem.
Śnieg biały z piersi y z szyie wynika,
Gdzie ma swe gniazdo miłość przeraźliwa,
Mnieysza część piersi na wierzch się wymyka,
Większą część kryie szata zazdrościwa;
Ale chocia ie przed okiem zamyka,
Przechodzi rąbek y szatę myśl chciwa:
Ta nie ma dosyć na zwierzchney piękności,
Wdziera się gwałtem w taiemne skrytości.
- ↑ pochwalem = pochwalę, forma gwarowa.