To powiedziawszy, więcey nie mówiła,
Wspaniałem gniewem na twarzy zagrzana,
Y dawała znać, że iuż odchodziła
Smętna, żałosna y ukłopotana.
A ustawicznem płaczem twarz kropiła,
Iaki ma żałość z gniewem pomieszana,
A łzy iey były — kiedy ku słońcowi —
Podobne perłom, albo kryształowi.
Iagody piękne, łzami pokropione,
Które od twarzy na łono spadały,
Zdały się kwiecie białe y czerwone,
Które się z sobą wespół pomieszały,
Kiedy swe głowy na dół pochylone
Niebieską rosą wdzięczną opłókały,
A iutrzenka z nich, wydaiąc świt rany,
Na głowę kłaść ma wieniec przeplatany.
A mokre perły, które na iagody,
Iedna po drugiey kroplami spadaią,
Tysiąc serc twardych — nie bez wielkiey szkody —
Nieugaszonem ogniem zapalaią.
O! iakie cuda: ogień idzie z wody,
Ogniste z mokrych łez skry wylataią.
Niech to nie będzie u was z podziwieniem,
Ma miłość zawsze moc nad przyrodzeniem.