Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/141

Ta strona została przepisana.
77.

Ten płacz zmyślony prawdziwe wywodził
Łzy y kamienne serca się zmiękczały.
Y o Goffredzie, co iey nie dogodził,
Szły mowy różne, które go szczypały:
„Aboć się — prawi — z tygrysa urodził,
Albo ze lwice, albo z twardey skały,
Że się takowey gładkości da psować.
Y nie chce nędzney sieroty ratować“.

78.

Tak ci szeptali; lecz Eustacy młody,
Pełen ognistey płomienia miłości,
Nie szeptał; ale — niż drudzy — swobody
Zażywał więtszey, a więtszey śmiałości.
„Wżdy się do spólney przychyl — prawi — zgody,
A spuść co, panie, z tey twey surowości,
Day też co woyska wszystkiego przyczynie,
Day spólney prośbie, a pomóż chudzinie.

79.

Nie mówię, aby pułkownicy, ani
Iść z nią rotmistrze co przednieyszy mieli:
Nie iesteśmy tak w baczenie obrani[1],
Abyśmyć kiedy na to radzić śmieli;
Ale z tych, co są mniey obowiązani
Y na swą szkodę na woynę iść chcieli,
Dziesiąci obrać, albo y mniey, możesz,
Tak sił nie zmnieyszysz y oney pomożesz.

  1. w baczenie obrani zamiast: z baczenia obrani; „obrany w rozum, obrany w pieniądze, ut Cochanovius loquitur pro — obrany z pieniędzy“, Cnapius, Thesaurus pod: obrany.