Gdzie też postrzeże, że kto zapalony,
Nazbyt bespiecznie chwyta się miłości —
Y wzrok y ięzyk trzyma odwrócony,
Y tak zostaie w swoiey poważnośei,
Lecz nie tak przedsię, aby z iakiey strony
Nie dawała znać po sobie litości,
Że chocia wątpią — nie tracą nadzieie,
Y im iest twardsza — tem ich więcey grzeie.
Czasem się sama na stronie uczyła
Y w różną postać swą twarz ubierała:
Płacz sobie, kiedy chciała uczyniła,
Y kiedy chciała, wzad go hamowała.
Tak nieostrożnych y prostych serc siła
Do prawdziwego płaczu przymuszała,
Ogniem litości hartuiąc swe strzały,
Z których śmiertelne szły w serca postrzały.
Czego niewieścia chytrość nie wymyśli?
Nagle w wesele smutek odmieniała:
Śmiała się z niemi, kiedy do niey przyśli,
Y swe w pogodę czoło ubierała;
A wzrokiem iasnym, z nagłey dobrey myśli,
Na smutnych sercach chmury rozbiiała,
Tak, że co się wprzód żalem zachmurzyły —
Na niebieski się śmiech wypogodziły.