Śmiechem y mową wdzięczną smak dawała
Zmysłom dwoiaką roskoszą opitem,
Że, iakby serca z piersi wydzierała —
Wprzód nieprzywykłe wdziękom tak obfitem.
A miłość, iako zwykła, zabiiała
Tak miodem, iako piołunem zakrytem,
W którey śmiertelne równo, każdey doby,
Tak są lekarstwa, iako i choroby.
Śmiechy wesołe, ze łzami smętnemi,
Boiaźń, nadzieie, lód z ogniem złożyła:
Rzeczy przeciwne — y tak sobie z niemi
Igrzysko własne nędznemi czyniła.
A ieśli iey kto, słowy przerwanemi
Śmie miłość odkryć, która go paliła —
Tak, iakoby w tem nigdy nie bywała,
Że nie wiedziała — złośnica zmyślała.
Albo się nagle wrzkomo zawstydziła
Y uraziła na bespieczne[1] słowa,
Że świeże śrzony różami nakryła,
Na piękney twarzy gładka białogłowa.
Taka więc, kiedy twarz urumieniła,
Na świat wychodzi żona Tytonowa.
A ta rumianość, którą w niey gniew rodzi,
Z ową, którą wstyd — miesza się y schodzi.
- ↑ bezpieczny 20, 108, 3 — pewny; b. całości 15, 63, 7; 18, 10, 8; zwycięstwa 9, 16, 7; bezpieczne słowa 4, 94, 2 — śmiałe.