A iż Eustacy nie rad widział syna
Bertoldowego, dla iego dzielności
Y dla urody — ta była przyczyna,
Że przeciw niemu zawżdy był w zazdrości
Y że go nie chciał [iak to nie nowina]
Mieć w towarzystwie oney swey miłości;
Przeto na stronie, kiedy wszyscy wyśli,
Mówi z niem y tak oszukać go myśli:
„Z rodziców zacnych synu zawołany,
Ale zacnieyszy wielkiemi dziełami;
Co ty rozumiesz? kto będzie obrany,
Po cnem Dudonie pułkownik nad nami?
Ia, którem tylko dla wieku poddany
Był Dudonowi — iako wiecie sami —
Nie mam iuż teraz, komubym w tey dobie
Tego ustąpił, tak wiedz, tylko tobie.
Ciebie, co z każdem zrównasz urodzeniem,
A mnie przechodzisz sławą y dzielnością,
[A co niech będzie z iego odpuszczeniem]
Y przed Hetmanem masz umieiętnością —
Chciałbym mieć starszem, z twoiem pozwoleniem,
Ieślibyś niechciał w drogę iść z tą gością
Bo to wiem, że ty ukradkiem nabytey,
Y nocą sławy nie pragniesz nakrytey.