Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/169

Ta strona została przepisana.
62.

Darmo mu swoie chęci pokazuie,
Darmo go piękną twarzą swą uwodzi:
Iako ptak, gdy się nakarmionem czuie,
Na wyrzuconą pszenicę nie godzi.
Tak on, syt świata, świecką zostawuie
Roskosz, a niebo tylko sobie słodzi;
Wszystkie postrzały, które nań wychodzą
Z oczu y z twarzy, namniey mu nie szkodzą.

63.

Y choć fortelów wszystkich używała,
Nie mogła nigdy miłości weń włudzić:
Coraz się, iako Proteus[1], odmieniała,
Chcąc iakokolwiek do niey go pobudzić,
Wszystkie swe skutki na to obracała,
Że naospalszą mogłaby obudzić
Y nazimnyeyszą miłość swą gładkością,
Lecz został cały Boską opatrznością.

64.

Udatna dziewka, co sobie tuszyła,
Dobyć nayczystszych serc samem weyźrzeniem,
Siła z powagi y z pychy spuściła,
Widząc, że Goffred stawił się kamieniem.
Nakoniec słabszych w on czas umyśliła
Y powolnieyszych sięgać swem płomieniem:
Tak, niedobyte miasto zostawuie
Hetman, a indziey z woyskiem się gotuie.

  1. Proteus, czytaj Proteus: —́ ◡.