Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/174

Ta strona została przepisana.
77.

Chcą z nią bydź zawsze y we dnie y w nocy
Y żywot za nię położyć gotowi;
Ona wesołe miecąc na nich oczy,
Mową y słodkiem westchnieniem ich łowi.
Ieśli gdzie kupę zacnych paniąt zoczy,
Żegna ich, życząc, aby byli zdrowi.
W tem się też ona dziesięć wybierała
Y Gotyffreda w namiecie żegnała.

78.

On im przestrogi dawał y nauki,
Aby pogańskiey nie dufali wierze,
Żeby fortelne znać umieli sztuki,
Żeby, ostrożni, w pewney stali mierze.
Lecz miłość nie dba na prośby, na fuki,
Wiatr one iego słowa z sobą bierze;
W tem ich odprawił. Ona też iechała
W nocy z obozu, ani dnia czekała.

79.

Iadąc, onych swych dziesięć hołdowników —
By na tryumfie więźnie — prowadziła!
Co gorsza, drugich wiele miłośników
Na wielką szkodę w woysku zostawiła,
Że rzadko który uchybił iey wników.
A skoro ziemię ciemna noc okryła,
Potayemnie się z woyska wykradali
Y za nią cicho w też tropy iachali.