„Gotowi się bić — prawi — chrześcianie,
Nie baw się więcey, a odziey się zbroią.
Nie tylko ci, co blisko przy Hetmanie,
Ale y mnieyszy, znać, że się nie boią.
Zuchwałe iem się zdało twe wskazanie,
Wszyscy się pychą urazili twoią;
Wierzyć iem strony bespieczeństwa — możem,
Plac między miastem, a między obozem“.
Wziął na się zbroię Argant nie mieszkaiąc,
A pałasz przez się zawiesił na bindzie[1];
Król, chrześcianom nie bardzo dufaiąc,
Kazał go przedsię prowadzić Kloryndzie:
„Dla bespieczeństwa, pilne oko maiąc,
Niechay — pry — z tobą tysiąc iazdy wyńdzie,
A kiedy mu się bić przydzie samemu,
Zdaleka stanąć każ ludowi swemu“.
A w tem ci, co go z miasta prowadzili
Na plac, który beł na to naznaczony,
Wszyscy we zbroiach z bramy wychodzili,
A wprzód szedł Argant świetno ustroiony.
Plac ten od miasta w ćwierci leżał mili,
Wszystek odkryty y nie zasłoniony,
W równi, która się do tego tak zdała,
Iakoby się też umyślnie szukała.[2]