Od tego placu daleko był ieszcze.
Na którem z sobą w on czas czynić mieli —
Gdy iuż pociechę swoię serce wieszcze
Czuło, bo piękna bohatyrka w bieli
Nagle się na to podemknęła miesce;
Nigdyście śniegów bielszych nie widzieli,
Iako ta szata, co na zbroi miała,
A z szyszaka twarz wszystkę ukazała.
Obaczywszy ią więcey nie pilnuie,
Gdzie go na placu czeka Argant śmiały;
Ale po mału za nią następnie,
Aż się nakoniec stawa skamieniały.
Mróz z wierzchu, wewnątrz srogi ogień czuie,
Stoi na mieyscu podobien do skały,
Wlepiwszy w nię wzrok i czyni postawę,
Że z Cyrkaszczykiem niedba o rosprawę.
On też uyźrzawszy, że nikt przeciw niemu
Nie idzie w szranki y nie chce się ruszyć,
Woła: „Cóż to iest? wżdy każcie któremu
Stawić się na plac y kopiją kruszyć!“
Tankred nie słyszy y oku chciwemu
Woli dać obrok y wnątrz serce suszyć;
W tem Otton wodze wypuścił koniowi
Y skoczył na plac przeciw Argantowi.