Podle pałacu była królewskiego
Wysoka wieża, tuż przy samem murze.
Z którey mógł przeyżrzeć do chrześciańskiego
Obozu prosto tak, iako po sznurze.
Tam Erminia od świtu ranego
Do samey nocy siadała na gurze,
Tam chciwe myśli y oczy karmiła,
Tam sama z sobą rozmowy czyniła.
Tam się y w ten czas strapiona puściła,
Kiedy miał bydź on poiedynek srogi;
A od boiaźni, która ią trapiła,
Lękliwe serce drżało u niebogi
Y Mars wątpliwy, na który patrzyła,
Czynił, że mdlała z oney wielkiey trwogi:
Zawsze, kiedy się Cyrkaszczyk zamierzył —
Czuła, iakby ią miecz w serce uderzył.
Potem, kiedy się tego dowiedziała,
Że mieli znowu wrócić się do boiu;
Łzy bez przestanku smętna wylewała,
Z frasunku, z strachu, z żalu, z niepokoiu.
Nakoniec iuż łez tak wiele nie miała,
Ale na zimnem wsparwszy się podwoiu,
Wzdychała, mdlała, czasem z mdłości padła,
A wszystka srodze wyschła y wybladła.