Nie mieszkay a idź, gdzie cię chęć zawodzi,
A nie wierz, aby miał bydź tak surowy;
Coć to zawadzi albo coć zaszkodzi —
Do zobopólney że z niem przyidziesz mowy?
O sroga dziewko, takli się to godzi?
Niechcesz koniecznie, aby mógł bydź zdrowy?
Tylko nie skona ten, co go miłuiesz,
A ty inszego leczysz y pilnuiesz!
Leczysz Arganta przedsię po staremu.
Żeby go potem srodze zamordował;
Takąż to masz dać wybawcy twoiemu
Nagrodę? co cię wolnością darował.
Iakoć się służyć nie przykrzy tamtemu,
A tego odbiec, coć się zasługował?
Do któregobyś w lot ztąd bieżeć miała,
Abyś go we złem zdrowiu ratowała.
Dobrzebyś była więtszey godna dzięki,
Y prętkobyś się z tego ucieszyła,
Kiedy byś mu ty sama z własney ręki
Lekarskiey, rany iego pogoiła,
Y zbawiwszy go y bólu y męki —
Do zdrowiabyś go pierwszego wróciła,
A w twarzy byś się iego przeglądała,
Y w tey piękności, którąbyś mu dała.