Czemu mię niebo, albo przyrodzenie
Tak nie stworzyło, iako tę dziewicę,
Żebym te rąbki i miękkie odzienie
Mogła odmienić; w pancerz i przyłbicę,
Pewniebym — maiąc na to pozwolenie —
Wolała zbroię, niż tę iedwabnicę;
W polubym zawsze pod niebem mieszkała,
Znóy, deszcz, wiatr, zimno, wszytkobym wytrwała.
Pewnie, żebyś się pierwey był przedemną
Nie bił z mem miłem, hardy Cyrkaszczyku!
Pierweyby mu się przyszło potkać zemną
Y podobnoby iuż był u mnie w łyku —
Lekkąbyś beł miał, słodką y przyiemną
Niewolą u mnie, ty móy okrutniku;
Y z twych powrozów y z twoiego węzła,
Lżeyszyby beł móy, w któremem uwięzła.
Albobyś mię też w serce trafił grotem
Y umarłabym z tey rany zarazem,
A dopierobym ozdrowiała potem,
Zleczywszy miłość życzliwem żelazem;
Y iużbym więcey nie myśliła o tem,
Miałoby pokóy ciało z duszą razem
Y — a co wiedzieć — ieśliby mych kości
Niepogrzebł, albo nie płakał z litości.