Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/224

Ta strona została przepisana.
14.

Gdy Erminia oney słodkiey mowy
Y słów starego pasterza słuchała,
Swoich trosk wielkich y kłopotów z głowy
Część iakąkolwiek sobie wybiiała
Y w swem nieszczęściu ratunek gotowy
Wziąć w onych skrytych lesiech zamyślała,
Chcąc w nich tak długo mieć swoię zabawę,
Ażby się szczęście wróciło łaskawe.

15.

Y pocznie mówić onemu starcowi:
— „Szczęśliwyś trzykroć y błogosławiony!
Żeś poznał, co złe y twemu stanowi
Spokoyneś mieysce obrał z każdey strony;
Skłopotanemu memu żywotowi
Życz też pokoiu — proszę — y obrony:
Prziym mię do siebie! niech tu miedzy lasy
Złożę na chwilę troski y niewczasy.

16.

Y ieśliby cię miała chęć uwodzić
Do złota, pereł — mam ich część przy sobie
Y gotowamci zarazem nagrodzić
Twą dobrą wolą przeciw mey osobie!“
W tem iey łzy z smętnych poczęły uchodzić
— Iedna po drugiey — oczu w oney dobie,
Gdy powiadała swoie doległości,
A on słuchaiąc, płakał iey z litości.