„Lubo umyślnie, luboś tu trafunkiem
Przyszedł w Armidy zawołaney kraie,
Iuż ztąd nie wyńdziesz: złóż zbroię z rynstunkiem,
Każdy tu wolne w pęto ręce daie;
Wnidź do iey zamku, ale z tem warunkiem,
Abyś iey prawa chował y zwyczaye,
Ani sobie tusz więcey widzieć świata,
Ale tu musisz bydź na wieczne lata.
Chybabyś przysiągł, że będziesz woiował
Każdego, co się od Chrystusa zowie!“
Tankred, gdy mu się pilnie przypatrował,
Poznał go zaraz po herbie, po mowie:
Gaskończyk to był, Rambald się mianował,
Który z Armidą iechał, białeygłowie
Dawszy się uwieść, iey być dworzaninem
Chciał y iey gwoli został poganinem.
Święty Tankreda zdiął gniew w oney dobie:
„Iam — prawi — Tankred, o zdrayco bezecny!
Iam dla Chrystusa miecz przypasał sobie,
Iegom iest rycerz i ten twóy wszeteczny
Ięzyk chcę skarać; pokażę ia tobie,
Żeć dzień dzisieiszy będzie ostateczny
Y że mię niebo na to naznaczyło,
Aby się przez mię twych niecnot zemściło!“