Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/231

Ta strona została przepisana.
35.

Zbladł, słysząc imie sławne, wylękniony
Rambald, lecz przedsię zdał się śmiały z mowy:
„Po coś tu przyszedł, nędzniku w te strony?
Dasz gardło wnetże y pozbędziesz głowy.
Tem moiem mieczem będziesz okrócony;
A rzeczą to chce pokazać, nie słowy
Y ten twóy poślę łeb ucięty w dary
Twem towarzyszom Chrystusowey wiary!“

36.

Tak mówił Rambald. — A iż iuż czarnemi
Skrzydłami gęste noc siała ciemności —
Lampy się z światły odkryły gęstemi,
Że ledwie mógł bydź dzień więtszey iasności;
Zamek się świecił, iak między nocnemi
Pompami scena. Nieznacznie, w skrytości
Na wierzchu siedzi Armida ubrana.
Gdzie wszystko widzi, sama niewidziana.

37.

Tem czasem wielki rycerz się gotował
Do poiedynku y broni dobywał,
Lecz iż poganin pieszo następował
Y on, widząc to, konia nie używał;
Pieszo szedł także, głowę obwarował
Hełmem, a piersi paiżą zakrywał,
Miecz goły trzymał w ręku. Tak z okrzykiem
Skoczywszy, starł się śmiele z Gaskończykiem.