Gaskończyk kołem w wielkiem chodzi kroku
Y zmyślone nań razy wynayduie,
Ten zaś, choć sobie nadpracował boku,
Iako nabliżey podeń się szańcuie;
Y ieśli ów wzad ustąpi — ten oku
Ledwie dościgły, rączo następuie
Y miecz nań wkoło ciska piorunowy,
Nieustrzeżoney chcąc gdzie dosiąc głowy.
Gdzie przyrodzenie naywięcey zchowało
Żywota, tam się naybarziey napiera;
A przy śmiertelnych razach — tak, że grzmiało,
Ogromnem głosem, na niego naciera;
Kręci się Rambald — nieborak — y ciało
Prędkością kradnie y tarczą zawiera,[1]
To mieczem, to mu puklerzem odbiia.
Że go cięty raz y sztych ieszcze miia.
Lecz nie tak iest ten prętki do obrony,
Iako ów drugi prętki do obrazy:
Posiekł na niem tarcz y szyszak stalony
Iuż podziurawił, nie bez wielkiey skazy;
Iuż ten skrwawiony, a ów niedraśniony
Aż dotąd wszystkie wytrzymywa razy;
Trwoży się Rambald, razem go sromota,
Gniew, miłość gryzie, zdrada y niecnota.
- ↑ Kręci się Rambald nieborak i ciało,
Prętkością kradnie i tarczą zawiera...
szybkością usuwa (z pod ciosów — domyślne) i tarczą zasłania.