Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/239

Ta strona została przepisana.
59.

Nad dziesięć, losem co byli wybrani,
Iechało inszych — co mężnieyszych — siła,
Które Damaszku bogatego pani
Swoią chytrością z woyska wywabiła;
A drudzy tylko milczą zasromani,
U których słabsze y serce y siła:
Każdy się sławy niebespieczney boi,
Wstyd od boiaźni zwyciężony stoi.

60.

Z milczenia Hetman y poznał z postawy,
Że ich strach wielki wszystkich opanował —
Wstał zaraz z mieysca y porwał się z ławy,
[Co w niem żal y gniew pobożny sprawował].
„Byłbych — pry — nie mąż, lecz niewieściuch prawy,
Gdziebych żywota dziś nie odżałował
Y gdziebym sławę memu narodowi
Zdeptać — dopuścić miał poganinowi.

61.

Niechayby woysko y moi żołnierze,
Na stronie na me potkanie patrzali;
Daycie mi zbroię, przynieście pancerze!“
Skoczyli słudzy y zaraz ie dali —
Lecz ty Raymundzie, stary bohaterze,
Któremu z męstwem rozum przyznawali,
Nie dałeś takiey wolności wodzowi
Y takeś w ten czas mówił Goffredowi: