Zgrzytnął gniewliwy Cyrkaszczyk zębami
Y surowemi odpowiedział słowy:
„Więc się ty zań biy! A z bohaterami
Ukażęć, iakiey używaią mowy“.
Skoczyli zatem rączo z kopijami,
A oba sobie mierzyli do głowy,
Grabia tak, iako wymierzył — nie zmylił,
Ale cóż potem? ani go nachylił
Argant zaś chybił ponno z wielkiey chęci,
Co wielka była u niego nowina;
Albo też anyoł grabię na pamięci
Miał y zepsował raz u poganina.
Gniew się okrutny w Cyrkaszczyku nieci,
Porzucił drzewo, na chrześcianina
Chce inszey broni y pewnieyszey użyć,
Kiedy mu pierwsza nie chciała posłużyć.
Na rączem koniu przeciw niemu w oczy
Bieży — iako ptak — a miecz ma dobyty,
Ale mu Raymund w prawy bok uskoczy
Y zaś przypadszy, tnie go w łeb zakryty;
Znowu nań zewrze, co ma w koniu mocy,
Znowu on w lewo skoczywszy, w hełm lity
Tnie, ale darmo ciął, bo oba razy
Nie bał się żadney twardy szyszak skazy.