Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/265

Ta strona została przepisana.
11.

Tak mu się zdało, że mu wymawiano
Iego nikczemność w cudzem zalecaniu,
Y kiedy mu się zatrzymać kazano,
Niechciał przestawać na niczyiem zdaniu.
Niebespieczeństwo, które przekładano,
Za nic sobie ma; a to na świtaniu,
To utęskniony w nocy zawsze myśli,
Abyśmy na czas do potrzeby przyśli.

12.

Sam się na swą śmierć ukwapliwy bierze
Y w nieszczęście nas wielkiem gwałtem ciągnie,
Noc mu się zdała bydź nie w swoiey mierze,
Nad zwyczay dłuższa y ledwie go wściągnie.
Co krótszą drogę sam sobie obierze
Y tak skoro się lud do kupy ściągnie,
Ruszy się z mieysca, myśląc złe przechody
Y niebespieczne przebyć bez swey szkody.

13.

Siłaśmy nędze na drodze użyli.
Ale y głody y zasadzki skryte,
Y niewczasyśmy wszystkie zwyciężyli,
Pogaństwo uszło, albo beło bite.
Iużeśmy nazbyt bespiecznemi byli
Dla szczęścia, które beło znamienite —
Kiedyśmy gęste pospinali wozy,[1]
— Przy palestyńskiey granicy — w obozy.

  1. Kiedyśmy gęste pospinali wozy
    oryginał: Quando un di ci acampammo. Spinanie wozów w tabór, nieznane Tassowi, wprowadza P. Kochanowski stosownie do polskiego sposobu wojowania. W dwa lata po ukazaniu się pierwszego wydania Goffreda, Żółkiewski pod Cecorą (1620) spina wozy w obronny tabór.