Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/278

Ta strona została przepisana.
50.

Kiedy tak różnie po woysku szemrano
Y tę rzecz sobie rozbierali sami,
Roskazał Goffred, aby zawołano
Alpranda, co był nad picownikami.
Człek to był dobry — iako powiadano —
Prosty, prawdziwy między rotmistrzami.
Ten od Hetmana o zbroię pytany,
Tak odpowiedział, cnotą zawiązany:

51.

„Ztąd mil dwunastu, przy gościńcu, który
Idzie do Gazy, tuż blisko granice,
Równina mała leży, wszedszy w góry,
Które obeszły tamte okolice.
Srzodkiem nie wielka rzeczka spada z góry.
Stoki w niey gęste y żywe krynice,
Mieyscami gęstwa y drzewa ozdobne,
Zakrytem barzo zasadkom sposobne.

52.

Myśmy tam stada szukali iakiego,
Zwłaszcza, że kray beł w pastwiska obfity.
A w tem uyrzemy kogoś umarłego,
Który tam leżał przy wodzie zabity.
Biegli tam wszyscy, bo z herbu zwykłego
Zbroię poznali, trup sam beł nakryty;
Gdym go chciał odkryć, kiedy go podięto,
Tułów beł tylko, a głowę ucięto.