Obeyźrzał wszytko y w Syryey święte
Na chrześciańskie oko skłonił Pany
Y wzrokiem — którem myśli niepoięte
Bada y umysł ludzki niezmacany —
Widzi Goffreda, żeby rad przeklęte
Z miasta świętego wyrzucił pogany,
To iego wszytka myśl y to staranie,
Nad świecką sławę y nad panowanie.
Zasię w Baldwinie widzi umysł chciwy
Szerokiey władzey y ziemskiey wielkości;
Widzi Tankreda, że żywot troskliwy
Wzgardził dla próżney y marney miłości.
A zaś Boemund zwłoki niecierpliwy
W Antyochijey zakłada w radości
Nowe królestwo, prawa ustawuie,
Wierze prawdziwey kościoły buduie;
Y tak wszytkę myśl w tem utopił swoię,
Że inszem sprawom trudno iuż ma sprostać;
Widzi w Rynaldzie chęć wielką do zbroie,
Że złotem gardzi, królem nie chce zostać.
Woyny mu się chce, krwawe lubi boie,
Sławy chce szukać, sławy pragnie dostać —
A Grwelff mu dzieła dawne wielkich ludzi
Czyta y chęć w nim ieszcze więtszą budzi.