Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/287

Ta strona została przepisana.
77.

Poczuł, że go duch niebieskiey roboty
Niezwykły zagrzał y wnątrz go przeymował;
Pełen nadzieie y piękney ochoty
Swą twarz wesołą śmiałością farbował.
Na ostre miecze, na wytknione groty
Niewylękniony śmiele następował
Y chocia słyszy przegróżki zuchwałe,
Idzie y czoło niesie okazałe.

78.

Zbroię zupełną y płaszcz miał na sobie
Drogiem iedwabiem wszystek przeszywany,
Twarz miał odkrytą y tak szedł w ozdobie
Niebieskiey, w straszną powagę ubrany.
Kinie buławą y tą w oney dobie
Tuszy uśmierzyć woysko zagniewane —
Tak do nich wyszedł y te mówił słowa,
Lecz nie człowiecza zda się iego mowa:

78.

„Zkąd się wziął ten zgiełk? kto go śmie prowadzić?
W takiememli to u was poważeniu,
Że się na płonnych plotkach chcecie sadzić,
Po częstem y tak długiem doświadczeniu?
Udawa snadź ktoś, że Goffred chce zdradzić
Y są ci, so mię maią w podeyrzeniu.
Czekacie ponno, abym się sprawował,
Albo dowody iakie ukazował?!