Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/29

Ta strona została przepisana.
11.

A skoro wieczny Stworzyciel do końca
Do serca skryte ich wnętrzności zbadał,
Wnet Gabryela iaśnieyszego słońca[1]
[Co nad inszemi Anyołami władał —
Tego za posła, tego miał za gońca,
Przezeń z duszami pobożnemi gadał,
On ich modlitwy do nieba odnosił,
Y wolę Boską ludziom na świat nosił]

12.

Przyzwał y rzekł mu: „Powiedz Goffredowi,
Czemu próżnuie? czemu tak leniwy?
Niech Ieruzalem nieprzyiacielowi
Wydrze, a to ia chcę mu bydź życzliwy.
Niech rady zwoła, niech rząd postanowi.
Niech będzie wodzem; to móy niewątpliwy
Wyrok, na ziemi będzie także drugi,
Bo z towarzyszów iuż będzie miał sługi“.

13.

To rzekł, a nic się Gabryel nie bawił,
Ale posłuszny był Stworzycielowi:
Swą niewidomą postawę zostawił,
A podłożył ią ludzkiemu zmysłowi.
Członki człowiecze y twarz sobie sprawił,
A wziął wiek na się równy młodzieńcowi,
Który się z laty ztyka dziecinnemi —
A włosy okrył promieńmi iasnemi.

  1. iaśnieyszy słońca genetivus comparationis, zamiast: iaśnieiszy od słońca.